Zimowy obiadek z ogródka
Poprzedniej jesieni (2012) poważnie podeszłam do kwestii świeżych warzyw w zimie. W tunelu rosły jarmuż, rukola, roszponka, rzodkiew zimowa. Niestety, nadal nie znam smaku tego pierwszego.
Dorodne karbowane liście o barwie ciemnej, głębokiej zieleni najpierw dopadły ślimaki, pozostawiając na nich masę obrzydzających konsumpcję odchodów. Po ślimakach pojawiły się zające, których najwyraźniej odchody tych pierwszych bynajmniej nie obrzydziły. Pozostawiłam im więc jarmuż, zadowalając się roszponką i rukolą.
W tym roku nie było na jesienny siew czasu, bo w sierpniu urodził się W., a już na dwa tygodnie wcześniej raczej nie pojawiałam się w ogródku. Jakież było zatem moje zdziwienie, gdy odwiedzając tunel znalazłam na nieprzekopanej jeszcze części zapomniane od lata brokuły i brukselkę. Te pierwsze już mocno przekwitnięte, ale z paroma jędrnymi różyczkami pobocznymi. Brukselka zaś... zbyt wiele jej nie było, ale do zupy jarzynowej Babci w sam raz. Niewielkie brokułowe różyczki, otrzepane ze śniegu, wylądowały zaś na pizzy. Mniam.